Przedstawiam Wam kiszonkę, która podzieliła nas jak rzadko. Ja uważam, że jest dość paskudna (choć ładnie wygląda w słoiku), natomiast Sahib zjadł cały litrowy słoik w dwa dni, zachwycając się nią i nalegając, by przepis pojawił się na blogu, bądź co bądź - wspólnym. Czynię więc zadość jego prośbie i opiszę wszystko jak najdokładniej. Decyzję co do wykonania pozostawiam Wam. ;)
Pomysł zrodził się, gdy usłyszałam hasło „kimchi z ogórków”, a że był początek lutego i do ogórków gruntowych naprawdę daleko, postanowiłam użyć ogórka-węża (to jest chyba ostatnie warzywo, które normalnie kupuję zimą). Nawet pani w warzywniaku był zdziwiona moim egzotycznym wyborem, gdyż zwykle oscyluję między półkami z warzywami korzeniowymi i bananami...
SKŁADNIKI:
2 ogórki węże (ok. 20 cm),
1 słodka papryka (preferuję ramiro),
imbir - 3 cm,
2 łyżki sosu sojowego,
1 łyżeczka miodu,
1 łyżeczka słodkiej papryki,
1/2 łyżeczki gochugaru,
3 ząbki czosnku.
WYKONANIE:
Wszystkie składniki poza ogórkami zmiksować blenderem na pastę. Ogórki pokroić na plastry mniej więcej 1-1,5 cm grubości. Wymieszać z pastą. Umieścić ciasno w słoju kiszarniczym w taki sposób, by ogórki były całkowicie przykryte pastą, a najlepiej usunąć wszelkie bąble powietrza. Odstawić w temp. pokojowej na co najmniej tydzień. U nas w temp. około 16-17°C stały 8 dni i moim zdaniem mogły się kisić dłużej.
WRAŻENIA:
Moim zdaniem, choć całość sfermentowała prawidłowo i zrobiła się kwaśna, to same ogórki wyszły bez smaku (jak to ogórek-wąż) i w zasadzie czuć było głównie ten pyszny sos typowy dla kimchi, skażony jednak posmakiem surowego ogórka, takim lekko arbuzowym aromatem surowizny. Ogórki dodatkowo zmiękły w środku, skórki pozostały dość twarde (może obranie ogórków ze skóry coś by pomogło?).
Opinia Sahiba była skrajnie różna - był zachwycony tą kiszonką, i jak pisałam - dość szybko zniknęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny i komentarz!