O kiszeniu grzybów myślałam od dawna - a konkretnie od czasu, gdy kilka lat temu zostaliśmy poczęstowani w Beskidzie Niskim kiszonymi rydzami. Niestety nie miałam możliwości dowiedzieć się, w jaki sposób zostały przygotowane. Pozostała mi więc literatura. Sięgnęłam do broszurki inż. Marii Dudzik „Kiszonki w spiżarni i na talerzu”, wydanej w 1957 roku przez Komitet do Spraw Gospodarstwa Domowego.
Tuż po obfitym, udanym grzybobraniu z Sahibem, postanowiłam część kapeluszy podgrzybków przeznaczyć właśnie na kiszenie. W naszych okolicach najwięcej jest właśnie podgrzybków (lasy sosnowe) i jest to najczęściej zbierany przez nas gatunek grzyba.
Przepis z w/w książki jest bardzo prosty do wykonania. Zmodyfikowałam go oczywiście tak, by pasował do niedużej, testowej partii grzybów. Jako naczynia użyłam weka o pojemności 0,6 litra.
SKŁADNIKI:
kapelusze grzybów,
liść laurowy,
ziele angielskie,
starter czyli trochę soku z aktywnej kiszonki,
sól kamienna.
WYKONANIE:
Kapelusze oczyścić (można pod bieżącą wodą), obgotować około 5 minut we wrzącej wodzie. Najlepiej obgotowywać partiami, wyławiając łyżką cedzakową, taką jak do pierogów. Wrzucić do zimnej wody do ostygnięcia, osuszyć. (Tutaj uwaga odnośnie innych gatunków - autorka książki radzić obgotować wszystkie grzyby poza rydzami - te kisi się ponoć na surowo!). Następnie grzyby trzeba zasolić używając - wg przepisu - 20-30 g soli na każdy kilogram grzybów. Autorka proponuje także dodać cukier dla przyspieszenia fermentacji (w ilości 15 g na 1 kg) oraz cebulę - ja te dodatki pominęłam. Dodałam natomiast 3 łyżeczki soku z kiszonych ogórków (w oryginalnym przepisie: „skropić roztrzepanym zsiadłym mlekiem”). Wszystko to łatwiej jest wymieszać w osobnej misce i dopiero potem umieścić w słoiku. Po osoleniu grzyby ładnie puściły sok - nieco śluzowaty. Nałożyłam je pod samą pokrywkę weka, tak żeby ilość powietrza była minimalna i zamknęłam szczelnie.
W oryginalnym przepisie na kiszenie grzybów (w beczkach) podany jest inny sposób: „Grzyby, ułożone do pełna, nakrywamy wyparzonym płótnem, obciążamy denkiem drewnianym lub porcelanowym, płytkim talerzem i kamieniem lub słoikiem z wodą. Gdy grzyby po kilku dniach opadną, dokładamy do pełna grzybami z innego naczynia lub świeżymi i ponownie zakrywamy. Uważać należy, by sok pokrywał grzyby całkowicie, w przeciwnym razie ulegną zepsuciu. W braku soku dolewamy osolonej, przegotowanej wody albo też serwatki.”
WRAŻENIA:
Po 17 dniach (w temp. pokojowej, ok. 19 st.) otworzyliśmy słoik. Powiem nieskromnie, że to jedna z genialniejszych kiszonek, które miałam okazję próbować. Także Sahib był zachwycony. Grzyby wychodzą trochę śluzowate, ale nie bardziej niż grzyby w occie. Są kwaskowe - czyli coś podobnego do grzybów marynowanych, gdyby odjąć od nich aromat octu (który nie każdy lubi). Moim zdaniem jest to właśnie świetna alternatywa dla grzybów w occie. Ze względu na to, że są naprawdę ciasno upakowane w słoiku, taki słoik jest też bardzo wydajny. No i w przeciwieństwie do marynaty zawierają kwas mlekowy i aktywne bakterie, a więc zachowują wszelkie zdrowotne właściwości kiszonki. Grzyby wychodzą jędrne, podobnie jak te z marynat. Jedyne, do czego bym się przyczepiła, to ilość soli - nieco zbyt wysoka. Kolejną partię posolę mniej. W kolejce czekają zebrane wczoraj koźlaki i prawdziwki. Najładniejsze przygotuję podobnie jak te podgrzybki.
Jeśli mieszkacie w miejscu, gdzie urodzaj na grzyby jest tak obfity jak u nas w tym roku (co 3 dni można wrócić z pełnymi koszami grzybów), to warto przeznaczyć część ładnych kapeluszy na taki eksperyment. Serdecznie polecam!
Super! Ja też nie mam dostępu do rydzów, chyba nie rosną u nas. Ja przynajmniej nie spotkałam ani razu. Za to już ubiegłej jesieni kisiłam ... maślaki. Eksperyment uważam za bardzo udany, powtarzam go w tym roku, bo znów nas zasypały maślaczki :)
OdpowiedzUsuńA ponadto solę kapelusze grzybów. To wprawdzie nie kiszonka, ale naturalny sposób konserwacji, który odkryłam dla siebie już w latach 90-tych. Sposób rewelacyjny! Solone zawsze są u mnie na drugim miejscu, zaraz po suszonych. Potem kiszone, a potem rozmaite marynaty i inne przetwory z grzybów. Taka hierarchia potrzeb :)
A jak kisisz te maślaki? Czy to podobny przepis?
UsuńJeśli chodzi o rydze, to widziałam koło nas na bazarkach, więc pewnie da się znaleźć. Jednak ja nigdy rydzów nie zbierałam,nie było w domu takiej tradycji, nie nauczyłam się ich rozpoznawać, nie wiem, gdzie rosną. Z grzybami trzymam się zasady, że zbieram to, co bardzo dobrze znam - prawdziwki, podgrzybki, wszelkie koźlarze, zajączki, kanie, opieńki, kurki. To mi wystarcza. ;) Rydze chętnie zjem gościnnie, o ile mam zaufanie do zbieracza.
Ja kisiłam moje maślaczki na dwa sposoby. Jeden dość podobny do Twojego i drugi - poprzez zalanie solanką. Wszystko ze szczegółami opisałam, możesz zajrzeć. Zapraszam.
UsuńA solenie też polecam, bo wychodzi z tego fajny produkt - coś jak śledzoe solone. A ponieważ nie jadam mięsa i ryb, to te solone grzybki pozwalają mi na przyrządzenie czegoś na kształt sałatki z solonych śledzi. Idealna przekąska na Boże Narodzenie czy na Sylwestra i karnawał. Moja mama na wspomnienie tych grzybków prawie mdleje z zachwytu (nie robiłam ich przez wiele lat, bo nie miałam wystarczającej ilości grzybów).
Nie wiedziałam że można kisić podgrzybki,o rydzach słyszałam.U nas na bazarku są rydze i jadłam kiedyś smażone jak zebraliśmy z Jurkiem w Dolinie Jaworzynki dawno temu /wtedy chyba można było bo nikt nas nie ganiał/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Elżusiu, czy moge prosić Ciebie o kontakt? Najłatwiej przez mojego bloga :)
UsuńWitam serdecznie, mam pytanie jak długo można przechowywać kiszone grzybki w słoikach??? Tak jak ogórki czy tylko dwa tygodnie - tak gdzieś wyczytałam??? PROSZĘ o odpowiedź bo nie wiem czy mogę zrobić więcej słoików. POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńA skąd informacja o tych dwóch tygodniach? Zaskakująca. Kiszenie grzybów to dawna metoda konserwacji na zimę. Po ukiszeniu należy oczywiście trzymać je w chłodzie, jak każdą inną kiszonkę - zimna piwnica lub lodówka. U nas takie grzyby - jeśli mamy sporo i dużo nakisimy - spokojnie stoją do Nowego Roku. Niestety nigdy nie mieliśmy aż tyle, by postały do wiosny. :)
Usuń.polecam kiszone kanie .Jeśli ktoś kanie lubi i ma ich nadmiar.Kiszone to hit .Kanie u nas rosną tonami
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń