czwartek, 20 lipca 2017

Moi przyjaciele kiszą #5 czyli Piotrek kisi w Tajlandii


Piotrek wyjechał na dwa miesiące do Tajlandii. Wyjazd nie powstrzymał go od eksperymentów z kiszeniem w tym niecodziennym miejscu - muszę przyznać, że dla mnie także kilka dni bez kiszonek stanowi wyzwanie, a co dopiero dwa miesiące! I choć w Azji żywność fermentowana jest popularna (są to nieco inne techniki fermentacyjne niż u nas, o których możecie poczytać po angielsku na tej znakomitej stronie), Piotrek postanowił sprawdzić, jak sprawdzą się w tamtych warunkach procedury fermentacji, które stosował w Polsce. W końcu - gdziekolwiek jesteś, kiś!

Pierwszy eksperyment dość swojski - ogórki nastawione... w kuflu do piwa!
„Te były gorzkie i po ukiszeniu też, ale kupiłem nowe na targu i nie są gorzkie, tak że powinno być lepiej następnym razem. Już po jednym dniu zaczęły kolor zmieniać.”
„To liczi. Liczi na początku tonie - myślałem, że nic z tego nie wyjdzie.” - domyślam się, że chodzi tu o napój lekko fermentowany, taki jak można zrobić z truskawek lub porzeczek.

„Dzisiaj już gotowe.” Piotrek planował także napoje z mangostanu oraz chlebowca!

I to już właśnie napój z chlebowca.

„Najlepsze liczi. Na drugim miejscu chlebowiec i kwaśne mango. Tylko z chlebowca owoce były niejadalne (dziwny smak, ale napój był w porządku).”
„To chyba pak choi. Mocno kwaśne i trochę gorzkie.” - pisze Piotrek. Mi to wygląda szczerze mówiąc na kapustę musztardową - po kształcie liści. Nie rozstrzygnęliśmy tego do końca. W Wólce Kosowskiej i być może w innych wietnamskich/chińskich sklepach spożywczych można kupić właśnie kapustę musztardową, kiszoną i pakowaną w hermetyczne folie. Po rozwinięciu wygląda podobnie.

„Tak wygląda zakwas chlebowy po 18 godzinach.”

„Tajskie kimchi - liście limonki i galangal zamiast imbiru. Kimchi smakuje inaczej - jest kwaśne z takim lekko gorzkim posmakiem. Nie wiem, czy to inne bakterie, czy może inne składniki.”
Jak Wam się podobają te międzynarodowe pomysły Piotrka?

2 komentarze:

  1. To napewno nie pak choi tylko to o czym piszesz a nie wiem jak sie nazywa. jest to dostepne jako strasznie konserwowana chemia kiszonka w sklepach azjatyckich. Jak to sie nazywa po polsku to nie wiem. ma bardzo specywiczny smak - nie potrafie jesc w duzych ilosciach. Ale uzywam czasami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie musi to być musztardowa - u nas czasem jest opisana po angielsku.

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz!