niedziela, 17 lipca 2016

Gołąbki z młodej kiszonej kapusty

Kolejne zdjęcie z archiwum. No i utnijcie mi głowę, a nie powiem Wam, jaki farsz daliśmy do środka tych gołąbków. Podejrzewam, że mógł to być ryż z czerwoną soczewicą i cebulą – farsz dla leniwych, który „sam się robi”.

Kapusta została ukiszona wg tego przepisu.

Liście młodej kapusty nie są zbyt duże, więc i same gołąbki nie były wielkie.

Jak zrobić „samorobiący” się farsz?


Do garnka z grubym dnem sypię 1 miarkę dowolnego oczyszczonego ryżu* – grzeję na sucho, potrząsając. W tym czasie gotuję w czajniku wrzątek. Do garnka dodaję 1 miarkę czerwonej soczewicy (nie moczę jej wcześniej), wkrajam drobno 1-2 cebule. Zalewam 4 miarkami wody, dodaję curry, tandoori masala albo po prostu sproszkowaną paprykę i sól. Przykrywam szczelnie i zmniejszam grzanie kuchenki na minimalne, żeby nic nie kipiało. Ponieważ gotuję na kuchence elektrycznej, to gdy składniki wchłoną wodę, wyłączam grzanie, ale przykryty garnek zostawiam na kuchence do ostygnięcia.

Nadziane gołąbki podgrzewam na parze. Ze świeżymi pomidorami, pietruszką i posypane sezamem są wyśmienite. Polecam!

* W tej kombinacji stosuję oczyszczony ryż, ze względu na krótki czas gotowania. Ryż brązowy (z łuską) trzeba ugotować osobno.

6 komentarzy:

  1. Spróbuję ukisić oddzielone liście kapusty i może wreszcie zjem te słynne gołąbki z kiszonej kapusty.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że z braku dużego naczynia można sobie poradzić w ten sposób. Tylko niełatwo zdejmować liście bez darcia z dużych główek... Napisz koniecznie, co wyszło!

      Usuń
  2. Tofalario! Z zapałem neofity przeczytałam dzisiaj od deski do deski Twój blog kiszonkowy (bo minimalistyczny czytam od dawna) i zamówiłam nawet "Sztukę fermentacji" ;)

    A ponieważ od soboty wzięło mnie na przetwórczą naukę - w weekend biorę się za sprzątanie piwnicy i na nowym regale pewnie postawię też jakieś kiszonki. Bo moje sukcesy na tym polu są dość mizerne na razie: małosolniaki (które potem dojrzewają do kiszonych, bo tak lubimy) i zakwas buraczany do picia po szklaneczce.

    Będę tu wracać z nadzieją na nowe odkrycia ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!

      Jeśli robisz w domu zakwas, to nie nazywaj, proszę, swoich dokonań "mizernymi". ;) Tak niewielu osobom się chce w dzisiejszych czasach! Życzę powodzenia i przede wszystkim nie zniechęcaj się, jeśli coś nie wyjdzie od razu.

      Usuń
    2. Wracam, że pochwalić (się). Tofalario - pomysł z kiszeniem cukinii jest mega! Najpierw na próbę zalałam solanką pół cukinii pokrojonej w grubsze słupki - ukiszona smakowała bosko. Poszłam więc dalej i ukisiłam tym razem kolejną, ale już całą dużą (oczywiście pokrojoną na kawałki) we wspólnym 5-litrowym słoju z małosolniakami - wciąż smak boski ;) Wczoraj zakisiłam w słojach na zimę ogórki, ale z taką samą zalewą i dodatkami pokuszę się też z cukinią. A co! w zimie też niech będzie smacznie ;)

      Pozdrowienia

      Usuń
    3. Bardzo się cieszę! Nawet nie wiesz, jak bardzo takie komentarze motywują mnie do dalszych eksperymentów!

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz!