czwartek, 1 czerwca 2017

Kiszone limonki - nieudane

Obiecałam pisać także o nieudanych kiszonkach. Założyłam też nową podstronę na blogu zatytułowaną „Nie kiś”. Znajdziecie tam listę tych produktów, które albo kiszą się źle, albo po ukiszeniu są niezbyt smaczne. Kiszone limonki należą do tej drugiej kategorii.

W połowie kwietnia chciałam nastawić kiszone cytryny. Akurat nie dowieźli eko-cytryn. Postanowiłam więc spróbować z limonkami.

Oczywiście limonki też nie były eko. Wyszorowałam je porządnie gorącą wodą i zapakowałam do weka w identyczny sposób, jak to się robi z cytrynami. Posoliłam - około ćwierć łyżeczki soli na połówkę limonki (owoce były przecięte na połówki), dodałam ostrą paprykę oraz sok i „flaki” z jednej cytryny - to te luźne kawałki, które widać na wierzchu.

Już na drugi dzień limonki przebarwiły się z zieleni na kolor intensywnie żółty. Zostawiłam słoik zamknięty przez miesiąc.


Wrażenia: 
Jeśli chodzi o sam proces fermentacyjny, to kiszonka ukisiła się prawidłowo. Jednak jej smak jest dość paskudny, gorzko-słony. Dominuje goryczka ze skórki, a same skórki są twarde jak podeszwa. W ogóle nie ma porównania z kiszonymi cytrynami, które zawsze wychodzą przepysznie. Gdyby jednak nie ten eksperyment, nie wiedziałabym, czy można kisić limonki - teraz już wiem, że nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i komentarz!