niedziela, 5 lutego 2017

Kiszone cytryny - dla tych, co tęsknią za latem

Kiszone cytryny kojarzą się z kuchnią bliskowschodnią. Zaliczyłam je więc do kiszonek orientalnych. Przepis, pochodzący z książki Yotama Ottolenghi „Jerozolima”, dostałam już dawno. Pierwszą próbę podjęłam chyba rok temu. Początkowo wszystko szło dobrze, ale po paru tygodniach jedna z cytryn,wystająca z płynu, niestety spleśniała. Wtedy używałam jeszcze zwykłego zakręcanego słoja, który nie jest tak skuteczny jak wek w eliminowaniu nadmiaru powietrza. Cóż, cytryny wyrzuciłam i na dłuższy czas zniechęciłam się do tej kiszonki.

Jednak kolega Piotrek nastawiał je kilka razy i było to coś nieziemsko pysznego. Mając już większe doświadczenie z fermentacją, zabrałam się za kiszenie cytryn w weku. Tym razem się udało!


Kiszone cytryny to kiszonka długoterminowa, polecam więc uzbroić się w cierpliwość. Miesiąc to minimalny czas, którzy zalecają fachowcy. A co do przypraw... Muszę przyznać, że zrobiłam jakiś autorski miszmasz „na bogato”. Według oryginalnego przepisu należy dodać tylko rozmaryn i chilli. Tymczasem Piotrek wspomniał mi coś o goździkach, cynamonie i kardamonie. Sama dopowiedziałam sobie o czosnku, listkach laurowych i zielu angielskim. No i wyszło, jak wyszło. W słoiku wylądowało wszystko poza rozmarynem, którego akurat nie było pod ręką.

Składniki:
4 małe cytryny niewoskowane (bio) - obejrzyj dokładnie przy zakupie, bo one szybko się psują!
sok z kolejnych 2-3 cytryn (te mogą być już zwykłe, woskowane),
listki laurowe,
ziele angielskie,
kardamon, goździki, cynamon, czosnek, papryka słodka i ostra..... (daj to, co lubisz),
sól kamienna.

Wykonanie:
Cytryny ponacinać głęboko na krzyż - zostawiając ok. 2 cm połączone przy jednym z czubków. Na dnie słoja umieścić przyprawy. Do każdej cytryny wpakować pół łyżki soli, umieścić je zręcznie w słoju, ugniatając tak, by między nimi było jak najmniej powietrza. Nie przejmuj się, jeśli puszczają sok. Dolać sok z pozostałych cytryn, tak by wszystko było zakryte. Ja swoje 4 cytryny upchnęłam w słoiku o objętości zaledwie 0,6 litra. Dwie z nich musiałam w ogóle przeciąć na pół, żeby się zmieściły. Zależało mi jednak na tym, żeby to cytryny (a nie sok) zajęły lwią część naczynia. Zamknąć szczelnie i odstawić w temperaturze pokojowej na co najmniej miesiąc.

Wrażenia:
Słoik otworzyłam po 5 tygodniach.
Smak kiszonych cytryn jest zniewalający!
Kiszone cytryny, wbrew temu co mogłoby się wydawać, są o wiele mniej cierpkie niż świeże. Taką cytrynę można z przyjemnością zjadać bezpośrednio po otwarciu słoika. W przeciwieństwie do pomarańczy, które dodawałam ostatnio do kwasu z buraków, nie robią się gorzkie. Mają wspaniały aromat skórki cytrynowej, który kojarzy mi się z ciastami mojej Babci. Są lekko słone - to też ciekawe, że ta ilość soli (w sumie spora i na pewno wyższa niż w innych kiszonkach) dobrze komponuje się z cytryną i nie przeszkadza. Miąższ kiszonej cytryny jest dość miękki, ale mięknie także skórka i jest jadalna.

Zastosowanie:
Do wielu dań kuchni bliskowschodniej, jako składnik lub dodatek. Można także stosować kiszone cytryny do zup, sałatek i kanapek. W mojej wersji - na zdjęciu - gryczane idli z wegańskim twarożkiem z pestek dyni i z pokrojoną w cienkie plasterki kiszoną cytryną. To było naprawdę pyszne śniadanie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i komentarz!