Zupę kimchi zamówił sobie Sahib i zrobiłam ją z tego, co było w domu pod ręką.
Daleka jest od wersji oryginalnej (m.in. z tofu), ale wychodzi przepyszna i Sahib zaraz po zjedzeniu trzeciej dokładki chciał gotować następną. ;)
Z rodzimych zup najbardziej przypomina kapuśniak, jednak smak i aromat są bardziej złożone za sprawą kimchi.
SKŁADNIKI:
0,5-1 litra kimchi z kapusty pekińskiej,
2 cebule,
marchew,
pietruszka,
mały kawałek selera,
3 małe ziemniaki,
1-2 szklanki ugotowanej zielonej soczewicy (gotuję z listkiem laurowym, sól dodaję na koniec - można użyć soczewicy z puszki),
oliwa lub olej do podsmażenia cebuli,
sos sojowy do smaku,
natka pietruszki do podania.
WYKONANIE:
Cebulę zeszklić na oliwie (ja mieszam oliwę z olejem ryżowym, żeby się nie przypaliła) na średnim ogniu, potem podkręcić na chwilę, żeby się zrumieniła. Dodać pokrojoną w kostkę włoszczyznę i ziemniaki, jeszcze chwilę obsmażyć i zalać wrzątkiem. Gotować do miękkości warzyw, pod koniec gotowania dodając soczewicę. Gdy warzywa są już miękkie, dodać kimchi i gotować jeszcze 5-10 minut. Na koniec można doprawić oliwą (zimą lubimy tłuste zupy) i jeśli jest za mało słona, to sosem sojowym.
Jak widzicie, przepis nie jest bardzo precyzyjny. Zupy przecież gotuje się na oko, wykorzystując to, co się ma. Można dodać pora, soczewicę zieloną zastąpić czerwoną albo nawet cieciorką - według własnych preferencji.
WRAŻENIA:
Jak pisałam, zupa przypomina kapuśniak, z tą różnicą, że nasze kimchi było grubo krojone (paski kapusty mają ok. 2 cm szerokości). Jest bardzo kwaśna, aromatyczna, lekko ostra.
Na koniec uwaga odnośnie walorów zdrowotnych - oczywiście podczas obróbki termicznej w tej potrawie giną bakterie mlekowe obecne w kimchi. Jednak jeśli spożywamy stale różne rodzaje kiszonych warzyw, to chyba nie ma co się przejmować - bakterie przyjmujemy w postaci surówek, sałatek i przystawek.
Pyszna zupa. Zrobiłam wg Twojego przepisu i jestem zachwycona. Soczewica jest tutaj "kropką nad i". Gotowałam kiedyś zupę kimchi z tofu, ale to nie był mój smak. W sumie nic zaskakującego, bo nie jestem fanką tofu i w zupie też mi zgrzytało. I, o ile pamiętam, z warzyw dałam jedynie podsmażoną cebulę.
OdpowiedzUsuńPodana przez Ciebie opcja jest zdecydowanie smaczniejsza. Ugotuję jeszcze na pewno, jak tylko ukisi mi się kolejne kimchi.
Cieszę się bardzo! Jestem gorącym zwolennikiem modyfikowania różnych „tradycyjnych” przepisów pod swój smak.
UsuńU mnie doszły grzybki shitake. Żadnej soczewicy. Do tego 2 pokrojone kiełbaski. Żałuję tylko że ich nie podsmazylem. Kapuśniaczek jak ta lala. W dodatku akurat miałem wersję bardzo przesolonego kimchi, które stało już 2 miesiące w lodówce. No jak znalazł.
OdpowiedzUsuńTo ja! Ja tu byłem I kapusniak z kimchi robiłem. I znowu będę robił.
OdpowiedzUsuńPiotr De