piątek, 18 lipca 2014

Kimchi - koreańska kiszonka dla odważnych

Na blogu o kiszonkach nie może zabraknąć przepisu na koreańskie kimchi (spolszczone: kimczi), nawet jeśli autorka bloga jest z potrawą na bakier. O ile lubię poszczególne składniki kimchi - imbir, czosnek, nawet chili w rozsądnej ilości - to ich połączenie, w dodatku z kiszoną rzodkwią, jest dla mnie za mocne. Kimchi to jednak dobra propozycja dla poszukujących egzotycznych i mocnych smaków.


Kiszonka ta cieszy się ponoć olbrzymim powodzeniem w Korei, większym niż kapusta kiszona u nas. Jej historia sięga 2000 lat. Występuje w wielu różnych wariantach, nawet z filetami z sardeli albo miodem.

Nad dzisiejszym wpisem pracowała prawie cała rodzina. Zdjęcie oryginalnych koreańskich beczułek do kimchi wykonał mój Tato. Przepis opracowała Mama Sahiba i przedrukowuję go za jej zgodą (oryginalnie został zamieszczony na Jej blogu - Wegetariańskie smaki). Zdjęcie kimchi jest autorstwa Sahiba. Dziękuję!

SKŁADNIKI:
1 większa kapusta pekińska,
1 duża marchewka,
ok. 10 cm pora,
1/2 czerwonej papryki,
8 szt. rzodkiewek,
1 czubata łyżka startego świeżego imbiru,
3 duże ząbki czosnku,
1 łyżka soli,
1/2 łyżeczki pieprzu (opcjonalnie),
2 łyżki soku z cytryny,
1/2 szklanki zimnej wody.

(Moje uwagi: chili zostało pominięte przez Autorkę przepisu, ale oczywiście można dodać. W niektórych przepisach występuje też cebula, a zamiast rzodkiewek - biała rzodkiew.)

WYKONANIE:
Kapustę przekroić wzdłuż na pół i pokroić w 0,5 cm paski, rzodkiewki w plasterki, marchew w wiórki, paprykę w cienkie paski, por w krążki.
Wymieszać z wodą sól, starty imbir i starty czosnek oraz sok z cytryny. Jeśli ktoś lubi, może dodać pieprz lub chili.
Dokładnie wymieszać warzywa z zalewą, ugnieść, przykryć talerzem i zostawić np. na całą noc lub na kilka godzin. Chodzi o to, aby warzywa puściły sok.
Ponownie wymieszać i ewentualnie dosolić wg uznania - jest to tzw. wstępne kiszenie.
Warzywa przełożyć do słoja lub kamiennego garnka. Ugnieść tak, żeby warzywa pokrywała warstwa soku, przycisnąć słoikiem z wodą i postawić w ciepłym miejscu. Ja stawiam słój w kuchni na górnej szafce, tam jest najcieplej.
Po 3-4 dniach spróbować, czy już się ukisiło. Gdy kapusta będzie dostatecznie ukiszona, zamknąć słoik i wstawić do lodówki.
Uwaga: kiszonka ma zapach, który nie wszystkim się podoba, ale jest naprawdę pyszna.

ZASTOSOWANIE:
Jako surówka - dodatek do dań obiadowych, tostów itp.
W książce Susanne Martin „Przysmaki z kapusty kiszonej” (patrz Biblioteczka Kiszonkarza) znalazłam informację, że kimchi można podawać na ciepło, uduszone z małą ilości oleju.

Edycja: nasz domowy przepis na kimchi znajdziecie tutaj.

4 komentarze:

  1. Dziękuję za ten wpis!
    Jestem wielbicielem tej kiszonki, choć nigdy sam jej nie ukisiłem. Cenię sobie w niej zarówno pikantny smak jak i specyficzny zapach gnijącej kapusty. W pełni rozumiem przeciwników kimchi, których odrzuca to samo co mnie do niej przyciąga. Kimchi na ciepło? A więc koreański bigos!

    OdpowiedzUsuń
  2. Robiłam kimchi według innego, choć też spolszczonego przepisu. Oryginalna koreańska ilość dodawanego chili jest dla europejskiego podniebienia absurdalna. Jadam czasami ostre potrawy, jednak moja kiszonka - choć według koreańskich standardów łagodna - jest jednak zbyt ostra i trudna do zaakceptowania przez domowników. I to nie z powodu sławetnego zapachu, ale ostrości właśnie. Na szczęście mnie smakuje, ale muszę jeść ją (je?) z czymś łagodnym w smaku, najlepiej z ryżem.

    Przy najbliższej okazji wypróbuję Twoją propozycję, bo wygląda na nie aż tak ostrą:-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Robię sama kim - chi, z innego przepisu, kapustę najpierw nacieram solą i zostawiam na kilka godzin by zmiękła, zamiast zwykłego chili używam gochugaru (płatki papryczki - do kupienia w sklepach z orientalną żywnością) i wszystkie przyprawy mieszam w kleiku ryżowym, można dorzucić nieco sosu rybnego, siekanych jabłek (zamiast cytryny)
    kim-chi jest trochę jak polski bigos, czyli ile rodzin tyle smaków :)
    można z nim robić naleśniki, zupy, mieszać z ryżem albo podawać jako przystawkę do innych dań:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz!