W Bieszczadach ponoć wysyp grzybów - a na Mazowszu niestety susza. Gdyby nie to, to kisilibyśmy już prawdziwki i koźlarze... Tymczasem znowu musieliśmy zadowolić się grzybami hodowlanymi. Tym razem postanowiliśmy spróbować boczniaków, zwłaszcza gdy udało się kupić niewielkie i ładne okazy.
SKŁADNIKI:
ok. 20 sztuk małych i średnich boczniaków.
1/2 łyżeczki soli,
2 małe ząbki czosnku,
szczypta oregano,
pieprz mielony,
1 listek bluszczyka kurdybanka,
1 łyżeczka startera z aktywnej kiszonki.
Ta ilość weszła do weka 0,25 litra.
WYKONANIE:
Boczniaki umyłam i odcięłam końcówki (co chyba nie było konieczne; użyłam ich do innej potrawy). Następnie obgotowałam 3 minuty we wrzątku, odsączyłam i przelałam zimną wodą.
Tak przygotowane grzyby zasoliłam i dobrze wymieszałam ręką. Dodałam posiekany czosnek i pozostałe przyprawy i starter, wymieszała, a następnie umieściłam to wszystko ciasno w weku, tak by pływało we własnej zalewie - co widać na zdjęciu. Odstawiłam na tydzień w temp. pokojowej, potem przeniosłam do lodówki.
WRAŻENIA:
Słoik otworzyłam po kolejnym tygodniu, zatem łącznie fermentacja trwała 2 tygodnie. Grzyby wyszły zaskakująco miękkie i kwaśne. Można było otworzyć je po tygodniu. Bardzo mocno czosnkowe, a z kolei słabo grzybowe - czosnek zdominował smak tej kiszonki. Tym nie mniej uważam ją za udaną. Jadłam ją zarówno na surowo, jak i dodaną do potraw na ciepło.
UWAGA:
Grzyby podczas procesu przygotowania bardzo zmieniają objętość. Początkowo planowałam nastawić je w większym słoiku, ale okazało się, że ten mały o objętości szklanki pomieści naprawdę sporą torbę świeżych grzybów. Nie warto zostawiać w słoju zbyt dużo powietrza (tu nie było go praktycznie wcale - specyfika weków).
dziękuję za ten wpis,eksperymentalnie hoduję grzyby w balocie i mam wysyp :)
OdpowiedzUsuńmam duzo boczniaka z balotu i czy moge je marynowac
OdpowiedzUsuńPrzepis dotyczy kiszenia.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń