niedziela, 4 marca 2018

Kiszona marchewka tarta z imbirem - do ciast i wypieków

To prościutka do wykonania kiszonka, którą można wykorzystać na różne sposoby do wypieków. Kwaśny składnik ciasta pomaga je spulchnić (zwłaszcza z jednoczesnym dodatkiem sody lub proszku do pieczenia) i jest nie do pogardzenia zwłaszcza w trudniejszych wypiekach, np. bezglutenowych. Inspiracją była znowu książka Shockeyów. Autorzy na liście składników zamieszczają sok i skórkę z cytryny, ale nie są one konieczne.



SKŁADNIKI:
ok. 1 kg tartej marchwi,
ok. 2-centymetrowy kawałek imbiru (można dać dużo więcej!),
2/3 łyżki soli.

Słoik na zdjęciu ma pojemność 1 litr.

WYKONANIE:
Marchew zetrzeć na tarce (ja używam miksera i gorąco polecam taką metodę - oszczędza mnóstwo czasu), imbir drobno posiekać. Oba składniki wymieszać w dużej misce z solą, aż marchew puści sok. Najłatwiej robić to po prostu ręką i najszybciej osiąga się odpowiedni poziom wilgotności. Zapakować do weka lub innego szczelnego naczynia przeznaczonego do kiszenia (na zdjęciu słoik Lakeland), usuwając powietrze - dokładnie tak, jak robi się przy kiszeniu kapusty.
Po około 3 dniach marchew powinna zacząć fermentować (zależnie od temperatury czas ten może być krótszy lub dłuższy) i przez ścianki słoika będzie widać przestrzenie, które wytworzą się między wiórkami. Jeśli kisicie w specjalnym naczyniu przeznaczonym do kiszenia, to marchwi nie należy ruszać i usuwać tych gazowych bąbli - to dwutlenek węgla i inne gazy, nie zagrażające procesowi kiszenia. Zawór (lub uszczelka w weku) wypchną na zewnątrz cały tlen i wszystko ukisi się prawidłowo.

WRAŻENIA:
Słoik rozszczelniłam i otworzyłam po tygodniu, jednak ze względu na niską temperaturę w kuchni (ok. 16-17°C) marchewka mogłaby stać dłużej. Cóż, potrzebna była do ciasta. ;) Dość słona, lekko kwaśna, imbiru mogłoby być o wiele więcej. Jednak ciasto wyszło bardzo dobre. Mam jeszcze jeden pomysł - słone krakersy z użyciem tej marchwi.


1 komentarz:

  1. Też chciałam to ciasto upiec :) Dobrze, że przecierasz ślad, bo ja, pomimo całego uwielbienia dla kiszonek, do przepisów na słodkości z ich udziałem podchodzę mocno nieufnie... Ale skoro przetestowane, to pora się zabrać za pieczenie:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz!