Tego jeszcze na tym blogu nie było. Zboczymy dziś na chwilę z torów żywieniowych w krainę pielęgnacji urody. Przeglądając zabytkową książkę, którą dostałam od Babci, a Babcia od Dziadka (z dedykacją!),znalazłam przepis na maseczkę - a jakże - z kwaszonej kapusty. Jeszcze nie stosowałam tego przepisu, ale nie przepuszczę najbliższej okazji i dam znać, czy rzeczywiście działa. ;)
Paryska maseczka z kwaszonej kapusty
„Kwaszona kapusta wcale nie jest wynalazkiem niemieckim. Będąc w Paryżu stwierdziłam, że je się tam znacznie więcej kwaszonej kapusty (po francusku: choucroute) niż u nas, a piękna Paryżanka raczy nią często i regularnie nie tylko swój żołądek, lecz również swą delikatną cerę. Niech Pani spróbuje kiedyś tego taniego środka kosmetycznego.
Na maseczkę potrzeba zaledwie 100 g. Po dokładnym oczyszczeniu twarzy kładzie się Pani zupełnie wypoczywając w ciemnym pomieszczeniu i dekorując obficie twarz kwaszoną kapustą. Po 15 lub 20 minutach usunąć kapustę i opłukać twarz zimną wodą. A potem niech Pani spojrzy w lustro: będzie Pani zdumiona swym świeżym wyglądem. Działa odżywczo i odświeżająco. Skórze tłustej nadaje matowość, a leczy spierzchniętą i popękaną.”
Lilo Aureden „Bądź zawsze piękną”, Wiedza Powszechna, 1958